To wszystko tamto, w tym nie pamiętam, czym jest tamtego cień. W poczwarce tego, o tamtym nie mówiąc nawet, bo nie warto?
Trzy rzędy tamtych wspomnień, cztery tych dwóch najazdów na mieszki włosowe. Od tego, do tamtego oddechu, trzymają się niesiwie, rosną długie i tam ciągną, gdzie tutejszy się snuje dym. I duszno tu, i tak bardzo chciałoby się tam zmierzyć, na ile wierzyć w tamtą wolność.
Nasłuchuję tu, co tam słychać jak na dłoni.