cztery, pięć, sześć, siedem, osiem...
dwa, trzy, cztery...
zapomniałem się i przyśniłem koniec świata
zagryzłem powieki, a wyciągnięta ręka złapała cię końcówką palca
uścisk był silny, tak mocny, że przestałem się martwić wirującymi odpryskami księżyca
Palone, Martina, Skandynawia, w planach przejazd przez Kraków w Bieszczady, bez szczoteczki do zębów bo to mało spontaniczne. Spokój...